korek789 korek789
586
BLOG

Dlaczego nie powstała Irlandzka Republika Rad?

korek789 korek789 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

        Wyspa Czarnego Toma, nazwana tak od imienia jej legendarnego samotnego mieszkańca, była położona niedaleko miasta Jersey, Nowego Jorku i Wyspy Wolności, gdzie znajduje się słynna Statua. W czasie I wojny światowej wyspa, połączona z lądem linią kolejową była własnością prywatną jednej ze spółek transportowych i wielkim składem amunicji wysyłanej do Europy. Teoretycznie amunicja nie miała prawa znajdować się tam dłużej niż 24 godziny, w praktyce było inaczej. Kiedy nad ranem 30 lipca 1916 roku na wyspie wybuchł pożar, większość strażników magazynów nie próbowała go gasić, tylko rzuciła się do ucieczki. Doszło do serii eksplozji, w wyniku których zginęło 7 osób. Najsilniejsza z eksplozji, ta z godziny 2:08, uszkodziła Statuę Wolności i wiele innych obiektów. W toku śledztwa przyjęto wersję, że był to zamach dokonany przez agentów niemieckich. Co to ma jednak wspólnego z Irlandią? Otóż jedną z osób podejrzewanych o udział w organizacji zamachu był irlandzki działacz związkowy, syndykalista i komunista James "Duży Jim" Larkin. 

        Jim Larkin, wbrew natrętnemu lansowaniu tej postaci przez ostatnie 40 lat, nie był jakąś pierwszoplanową figurą w historii Irlandii. Owszem, miał swoje 5 minut, jako przywódca wielkiego strajku z 1913 roku w Dublinie, o którym było głośno w całej Europie, ale poniósł klęskę. Warunki życia w Dublinie były straszne, ale i metody działania związków Larkina trudne do zaakceptowania. W wyniku strajku i lokautu pracownicy różnych branż m.in. tramwajarze, którzy zaufali przywódcy, znaleźli się bez środków do życia i wielu z nich, aby przeżyć musiało zaciągnąć się na ochotnika do armii brytyjskiej.
 
         Przy okazji warto wspomnieć o drobnym polskim akcencie związanym ze strajkiem 1913 r. Larkin, poszukiwany przez dublińską policję, 30 sierpnia 1913 r schronił się w domu polsko-irlandzkiego małżeństwa Markiewicz. Kazimierz Dunin-Markiewicz, ziemianin z okolic Białej Cerkwi, malarz, aktor i dramatopisarz, tego dnia wrócił z rodzinnych stron do Dublina. Markiewicz wydawał przyjęcie powitalne, dzięki czemu Larkinowi udało się zniknąć w tłumie gości i zmylić policję. Gospodarz, choć nie podzielał poglądów związkowca, pożyczył mu swój płaszcz, kapelusz i...sztuczną brodę. Dla Larkina zarezerwowano pokój w hotelu Imperial na nazwisko ojca Donnelly. Larkin miał udawać starszego księdza i dlatego upudrowano mu włosy na siwo. Problemem był jeszcze liverpoolski akcent Jamesa (dzieciństwo spędził w Liverpoolu) i dlatego ojciec Donnelly musiał być nie tylko stary ale i głuchoniemy. Miała mu towarzyszyć młoda dama udająca krewną i odpowiadać na pytania dotyczące głuchego wujka. Cała maskarada miała na celu to, aby Larkin mógł dotrzeć na O'Connell Street w Dublinie i przemawiać do tłumu zwolenników, czemu policja chciała zapobiec. Przemówienie doszło do skutku, ale Larkin został aresztowany zaraz potem, a pijani funkcjonariusze policji pobili śmiertelnie 2 osoby z tłumu. 
     
        Po porażce strajku Larkin w 1914 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych na cykl wykładów, tłumacząc to chęcią zmiany negatywnego nastawienia Amerykanów do jego ruchu. Być może przeczuwał, że pozostanie w kraju mogłoby się dla niego źle skończyć. W czasie strajku jego kolega James Connolly, dezerter z armii brytyjskiej (zaciągnął się do niej pod fałszywym nazwiskiem w wieku 14 lat, udając starszego) założył Irlandzką Armię Obywatelską, która miała być lewicową siłą zbrojną. Nie stała sie jednak irlandzką Armią Czerwoną, bo w okresie największego rozkwitu liczyła 250 osób, co w zestawieniu z 140 tysiącami Irlandzkich Ochotników, czy 100 tysiącami Ulsterskich Ochotników mogło tylko wywołać śmiech. W kraju, w którym duże wpływy miały Kościoły - katolicki i różne protestanckie, lansowane przez Connolly'ego idee socjalistyczne i marksistowskie nie miały dużego wzięcia. Kiedy jednak większość Ochotników wyruszyła walczyć w szeregach brytyjskich w I wojnie światowej, garstka ludzi Connolly'ego zaczęła mieć pewne znaczenie. Przygotowujący powstanie antybrytyjskie w 1916 roku republikanie włączyli Connolly'ego do swojej konspiracji. Kilku przywódców republikańskich marzyło o męczeńskiej śmierci, która obudzi ducha Irlandczyków. O udziale brytyjskiej prowokacji w wybuchu będę pewnie pisał w osobnych notkach. Na co jednak liczył Connolly?  
          Connolly sądził, że Brytyjczycy nie będą ostrzeliwali z dział zabudowań Dublina, żeby nie niszczyć własności burżuazji. Może liczył też na pomoc Niemców? Kiedy doszło do wybuchu powstania, Irlandzka Armia Obywatelska objęła placówki w Poczcie Głównej i parku Stephen's Green. Były to niefortunne lokalizacje, bo park był otoczony przez wysokie budynki i oddział był narażony na ogień snajperów, a Poczta jako siedziba tymczasowego rządu kierowanego przez Pearse'a była atakowana i ostrzeliwana ze szczególną zaciekłością. Wbrew przewidywaniom Connolly'ego użyto artylerii. Kto wie, czy gdyby Brytyjczycy zaczęli się bawić w jakieś pertraktacje z powstańcami, to Connolly mając przy sobie swoich ludzi nie odsunąłby Pearse'a i nie proklamował jakiejś Komuny Dublińskiej na wzór paryskiej (bo na Republikę Rad jeszcze było za wcześnie). Ale Brytyjczycy nie patyczkowali się z powstańcami broniącymi w budynku Poczty Głównej, a dublińska ulica nie poparła powstańców, wykorzystując okazję do rabunku mienia. Connolly w wyniku ostrzału został ranny w nogę. Robert "Harry" Walpole, który razem z wziętym do niewoli brytyjskim lekarzem opiekował się rannym wspomniał o tym, jak ranny Connolly leżał na łóżku w budynku Poczty Głównej i czytał. Connolly powiedział wtedy do Walpole'a z grymasem na twarzy: "Książka taka jak ta, mnóstwo wypoczynku i insurekcja - oto rewolucja deluxe". Connolly'emu nie zostało jednak wówczas wiele czasu, po upadku powstania został osądzony i rozstrzelany.

        Przebywający wówczas nadal w Ameryce Larkin po egzekucjach przywódców Powstania Wielkanocnego przeżywał jakiś rozstrój nerwowy, o czym świadczy relacja "New York Timesa" z wiecu, który odbył się 22 maja 1916 r. w budynku Opery w Chicago na znak protestu przeciwko egzekucjom. Polski mówca (niestety nie dowiedziałem się, kto to był) stwierdził, że Anglicy dokonali egzekucji w prawdziwie rosyjskim stylu. Na to młody człowiek na widowni, Matthew Thomas Newman określił te słowa jako stek bzdur. Przebywający wówczas na scenie Larkin przeskoczył na widownię i pobiegł w kierunku Newmana. Żona Larkina przebywająca na widowni krzyczała "Uważaj! Co mu chcesz zrobić?" Larkin chwycił Newmana i zaczął nim potrząsać, potargał mu kołnierzyk i wyrzucił z widowni. Larkin był zawsze człowiekiem gwałtownym, ale w 1916 r. wyraźnie nad sobą nie panował. To jednak zapewne nie wystarczyłoby do podejrzewania go o udział w zamachu na Wyspie Czarnego Toma. Kłopot w tym, że Larkin utrzymywał kontakty z dyplomatami i przedstawicielami niemieckiego lobby w Stanach Zjednoczonych.

       Czy niemiecki wywiad zainteresował się przegranym przywódcą strajku w Dublinie i zlecił mu zadania w Stanach Zjednoczonych? Wszystko jest możliwe. Larkin został w 1920 roku aresztowany za "kryminalną anarchię" i przesiedział w więzieniu Sing Sing do 1923 roku (odwiedził go w więzieniu sam towarzysz Charlie Chaplin). W 1923 r. Larkinowi skrócono wyrok i deportowano go do Irlandii.
       Irlandczycy mieli wówczas za sobą 4 lata wojny światowej, tydzień Powstania Wielkanocnego, wojnę partyzancką z Brytyjczykami w latach 1919-1921 i prawie rok wojny domowej. Larkin usiłował propagować idee komunistyczne wykorzystując swoje talenty oratorskie. Ale był przyjmowany inaczej niż przed laty - z obojętnością. Mało kto miał ochotę na rewolucję komunistyczną. Ponadto koledzy związkowi Larkina oskarżali go o defraudację środków ze strajku w 1913 r.    

      W 1924 roku Duży Jim pojechał do Moskwy na kongres Kominternu. Według innego delegata, Amerykanina Bertrama Wolfe Larkin nie miał najlepszych wrażeń z pobytu w Moskwie i nie spodobał się rosyjskim komunistom. Wolfe wspominał, jak to Larkin w restauracji moskiewskiego hotelu robił awantury o jedzenie i obsługę, zaś jego wyjazd z Moskwy przyjęto z ulgą.          
      Larkin próbował zaistnieć w irlandzkim życiu politycznym, ale bez większego powodzenia, tym bardziej, że coraz mniej mógł liczyć na poparcie ZSRR, którego przywódcy do niego się rozczarowali. 
      W 1933 roku z mieszkającym w Dublinie Larkinem skontaktował się John McCloy, amerykański prawnik starający się uzyskać od Niemiec 40 milionów dolarów odszkodowania za straty powstałe na skutek niemieckiego sabotażu (ostatecznie odszkodowanie wypłacono po II wojnie światowej). 
      Larkin przekazał McCloyowi affidavit, czyli dobrowolne pisemne oświadczenie pod przysięgą z dnia 2 stycznia 1934 roku, które miało pomóc Stanom Zjednoczonym uzyskać odszkodowanie od Niemiec. Zeznał, że poprzez irlandzkie organizacje w Ameryce poznał kilku niemieckich i austriackich konsulów i inne osobistości. W Nowym Jorku poznał kapitana Karla Boy-Eda, morskiego attache w ambasadzie niemieckiej, który zaproponował mu 200 dolarów tygodniowo za udział w niemieckich aktach sabotażu, ale miał spotkać się z odmową. Larkin chwalił się Niemcom, że jego działalność jako związkowca na wschodnim wybrzeżu USA przyczynia się do spowolnienia produkcji wojskowej i dostaw dla krajów Ententy. Niemcy nadal nalegali, aby przyłączył się do bezpośrednich akcji sabotażowych. W celu omówienia współpracy zaprosili Larkina do Meksyku. Po przepłynięciu promem rzeki Rio Grande Larkin dotarł do Mexico City, gdzie w hotelu Juarez spotkał 18-20 Niemców i Austriaków, dwóch Polaków i jednego Duńczyka. Grupa niemiecko-austriacka tak głośno cieszyła się z jakiegoś kolejnego niemieckiego sukcesu wojennego, że wezwano do hotelu policję. Wkrótce Niemcy przekazali Larkinowi, że wskutek działań dyplomacji brytyjskiej nie ma możliwości spokojnego omówienia spraw w Meksyku i zaproponowali mu spotkanie z konsulem Von Boppem w San Francisco. Podczas spotkania Von Bopp zasugerował, że przekaże Larkinowi szybki motorowy jacht i środki do niszczenia statków. Larkin miał odpowiedzieć, że nie chce angażować się w takie działania, które zagrażają ludzkiemu życiu. Von Bopp zaproponował mu sabotaż w fabrykach amunicji, który nie przynosiłby ofiar. Ponadto konsul był zainteresowany zatrzymaniem transportu koni i mułów (szczególnie tych ostatnich) do krajów Ententy prowadzonego z Saint Louis. Mieszkało tam wielu Niemców, ale nie chcieli oni podejmować ryzyka. Larkin miał zająć się zarażaniem mułów wirusami, które czyniły je niezdolnymi do pracy. Wirusy miały rozwijać się powoli i zacząć działać dopiero podczas morskiego transportu zwierząt. Larkin miał odpowiedzieć, że nie chce mieć nic wspólnego z takimi metodami. Mimo to Von Bopp nadal pozostawał z nim w kontakcie. Wysłany przez konsula emisariusz nakłonił Larkina do ponownego wyjazdu do Meksyku w lecie 1917. W sierpniu Duży Jim dotarł do San Antonio, gdzie spotkał 2 Niemców, którzy powiedzieli mu, że może być problem z przekroczeniem granicy, bo ich wytwórnia fałszywych paszportów została wykryta. Niemcy stwierdzili, że nie mogą pomóc w przekroczeniu granicy, ale domagali się przewiezienia przez nią siedmiu listów, z których jeden był napisany po hebrajsku, zaś pozostałe szyfrem. Larkin nie chciał się tego podjąć, ale jeden z jego przyjaciół z Nowego Jorku, James Maguire wysłał telegram, aby Larkin zrobił wszystko, co mu każą Niemcy. Larkin zostawił listy u przyjaciela niedaleko granicy, po czym w San Diego został aresztowany na kilka dni (posługiwał się nazwiskiem McInerney). Po wypuszczeniu odebrał listy i przekroczył granicę w Tijuana. Dotarłszy do miasta Ensenada, przekazał listy do niemieckiego przedstawicielstwa. Po długiej podróży Larkin dotarł do miasta Meksyk. Nastroje niemieckich dyplomatów były zupełnie inne niż za pierwszym razem. Niemcy byli zawiedzeni postawą prezydenta Meksyku Carranzy, mówili, że ich sprzedał i stał się probrytyjski. Narzekali na Irlandczyków z USA, że okazali się lojalni wobec władz. Kiedy Larkin kolejny raz odmówił udziału w zamachach sabotażowych, jego sytuacja w Meksyku radykalnie się zmieniła. Odmówiono mu wstępu do hotelu, skradziono portfel i torbę. Czekając na pieniądze od przyjaciół z Nowego Jorku musiał nocować na ławce w parku, gdzie poprzedniej nocy zasztyletowano Meksykanina. Kiedy Larkin wracał pociągiem w kierunku granicy amerykańskiej został pobity przez 3 Meksykanów. O swoje perypetie obwiniał Niemców, z którymi, jak twierdził, nie miał już później nic wspólnego. 
        Tak w skrócie wyglądały zeznania z 2 stycznia 1934 r. Niemcy oczywiście ogłosili, że affidavit Larkina to kłamstwa. Uzyskali kopię telegramu Larkina do McCloya, w której Larkin prosił o obiecane przez Mc Cloya 50 dolarów. Larkin tłumaczył, że 50 dolarów nie było dla niego, tylko dla towarzyszącego mu prawnika, którego honorarium miał opłacić McCloy. Jak było naprawdę? Czy Amerykanie zapłacili Larkinowi za zeznanie niekorzystne dla Niemców i pomogli zataić jego udział w sabotażu? Tendencja do przedstawiania go  jako wielkiego bohatera walki o dobro robotników sprawia, że jego zeznania traktuje się jako niepodważalną prawdę. Wersja Larkina, że Niemcy traktowali go z tak wielkim zaufaniem, bo był ich mimowolnym sojusznikiem w utrudnianiu dostaw dla Ententy jest mało wiarygodna. Jego gotowość, by zostawiać swoich związkowych towarzyszy i jeździć, gdzie tylko Niemcy sobie zażyczą, jest też zadziwiająca. Można przypuszczać, że Larkin wykonywał różne zadania za pieniądze Niemców. Czy organizował zamach na Wyspie Czarnego Toma? A może był podwójnym agentem? Jako, że Larkin powoli staje się jednym z symboli Dublina, trudno spodziewać się jakiejś rzetelnej odpowiedzi na te pytania.

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura