korek789 korek789
232
BLOG

Prezydent, któremu zabroniono pożegnać Fidela

korek789 korek789 Polityka Obserwuj notkę 0

Na uroczystości towarzyszące pogrzebowi byłego dyktatora Kuby Fidela Castro przybyło wielu polityków z Ameryki Łacińskiej. Przyjechali prezydenci: Meksyku Enrique Penia Nieto, Wenezueli Nicolas Maduro, Boliwii Evo Morales, Nikaragui Daniel Ortega. Z Europy dotarł premier Grecji Alexis Tsipras, oraz prezydent Irlandii Michael Daniel Higgins... No cóż... Prezydent Higgins ostatecznie nie dotarł do Santiago de Cuba, chociaż chciał tam być. Pewnie ktoś z rządu doradził mu, żeby nie pojawiał sie w tym wymienionym powyżej doborowym gronie, złożonym przeważnie z lewaków. Irlandzka konstytucja nie pozwala prezydentowi na opuszczenie kraju bez zgody rządu. Oficjalnie ogłoszono, że Higgins nie pojechał na Kubę, bo miał dużo zajęć, ale podejrzewam, że doszło do jakiejś rozmowy uświadamiającej irlandzkiego prezydenta, że jego wizerunek wybitnego humanisty mógłby na tym ucierpieć, a jego obecność na uroczystościach nie spodobałaby się wielkim z Waszyngtonu i Londynu.

Higgins pewnie nigdy nie zostałby zwolennikiem Fidela Castro, gdyby nie wyjazd w latach 60-tych z konserwatywnego zachodu Irlandii na studia do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do Bloomington w stanie Indiana. Tam, jak sam przyznał, przeżył swój alkoholowy, rock and rollowy czas i poznał smak marihuany. Przed wyjazdem do USA był działaczem konserwatywnej partii Fianna Fail, po powrocie ze Stanów zapisał się do irlandzkiej Partii Pracy, z którą był związany aż do czasu wyboru na prezydenta Republiki. Można sądzić, że wśród części studentów Bloomington Fidel cieszył się popularnością i sympatia Higginsa do Castro wywodzi się właśnie z tamtych czasów. W prezydenckiej kampanii wyborczej 2011 roku Higginsa przedstawiano jako bojownika o prawa człowieka, humanistę, filozofa i poetę (napisał między innymi wiersz o śmierci czerwonej krowy - bez żadnych aluzji, po prostu wyrażał żal po śmierci zwierzęcia). Wizerunek zaprezentowany w kampanii spodobał się Irlandczykom, którzy wybrali Higginsa na prezydenta (kadencja trwa 7 lat). Są przekonani, że wybrali dobrze, chociaż oczywiście nie zabrakło głosów krytycznych. Krytycznie o Higginsie i jego wyborcach wypowiedział się komentator Casur1 w dyskusji na temat „agnostyka” Higginsa na blogu Williama Crawleya (komentarz nr 44):

http://www.bbc.co.uk/blogs/ni/2011/10/has_ireland_elected_an_agnosti.html

Casur1 napisał że Higgins musi być przekonany, że jest takim samym radykałem jakim był w 1969 roku, ale tak naprawdę jest jeszcze jednym możnym z liberalnego establishmentu. Zdaniem Casura fakt, że Irlandczycy kupują tak płytką postać jak Higgins świadczy o ich braku charakteru. 

Inauguracja Higginsa jako prezydenta Irlandii w 2011 r. zawierała nowy element, wprowadzony na jego własną prośbę - po tradycyjnych modlitwach i błogosławieństwach duchownych katolickich, protestanckich, koptyjskich, żydowskich i muzułmańskich garść "refleksji humanistycznych" wygłosiła  przedstawicielka Stowarzyszenia Humanistów Irlandii - Susie Kennedy. Przed uroczystością Higgins poprosił o chwilę na osobistą refleksję w sali Connolly'ego w dublińskim zamku. Salę nazwano od nazwiska marksistowskiego przywódcy Powstania Wielkanocnego z 1916 r. skierowanego przeciwko brytyjskiej władzy nad Irlandią - Jamesa Connolly. Te fakty właściwie już od razu określiły, kim jest Higgins. Dlatego dziwi zaskoczenie, a nawet pewne oburzenie w mediach, kiedy prezydent Irlandii po śmierci Fidela stwierdził, że zmarły był "gigantem wśród światowych przywódców", dla którego liczyła się nie tylko wolność własnego narodu, ale który dostrzegał także wszystkie uciskane i wykluczone narody świata. Higgins chwalił Kubę za zwalczanie analfabetyzmu, służbę zdrowia i walkę z ubóstwem, a także stwierdził, że ceną za reformy było ograniczenie swobód obywatelskich:

http://www.president.ie/en/media-library/news-releases/statement-by-president-michael-d.-higgins-on-the-death-of-fidel-castro

Najostrzej zareagował na słowa Higginsa niezależny senator Ronan Mullen, który uznał oświadczenie prezydenta za niewłaściwe, a nawet obraźliwe w stosunku do milionów kubańskich emigrantów oraz do opozycjonistów, których Higgins nazwał eufemistycznie "krytykami". Zarzucił prezydentowi, że milczał na temat licznych nadużyć władzy za czasów Fidela Castro. 

Szef Amnesty International w Irlandii, Colm O'Gorman stwierdził, że niektórzy ludzie (chyba krępował się wymienić nazwisko prezydenta) wydają się ignorować gwałcenie praw obywatelskich i politycznych za czasów Castro i że nonsensem jest twierdzenie, że osiągnięcia kubańskiej polityki społecznej równoważą liczne naruszenia przez Castro tych praw.

Minister spraw zagranicznych Charlie Flanagan odpowiedział na słowa prezydenta w sposób dyplomatyczny i bezbarwny - że prezydent ma prawo do swojego zdania, które nie jest zdaniem rządu Republiki Irlandii. Flanagan powiedział, że nie był fanem Castro i nie podobało mu się wiele z tego co robił, ale, że Castro był skomplikowaną postacią, silnym człowiekiem itd.

Minister i inni politycy podkreślali, że Higgins wielokrotnie odwiedzał Amerykę Łacińską. Pytanie, czy z tych wizyt wyniósł wiedzę na temat sytuacji jej mieszkańców, czy oglądał tylko wioski potiomkinowskie. Jeśli Higgins rzeczywiście uważa, że Castro był gigantem wśród światowych przywódców, a nie jest to tylko poetycka przesada twórcy wiersza o czerwonej krowie i ody do osła, to może rzeczywiście świadczyć o dość płytkim spojrzeniu irlandzkiego prezydenta na politykę, zgodnie z tym co pisał Casur1 na blogu Crawleya. Trudno bowiem wielką aktywność Castro w polityce zagranicznej - wysyłanie wojska nawet do Afryki i udawanie "polityka niezaangażowanego rozwiązującego problemy świata" traktować jak coś więcej niż błazenadę na zlecenie Sowietów, na zasadzie "gdzie ZSRR nie może, tam Castro pośle". Jego krytyczne uwagi na temat sowieckiej polityki nie zmieniały faktu, że był tylko klientem ZSRR. Po rozpadzie bloku komunistycznego sytuacja się zmieniła, ale i Castro znacznie spuścił z tonu i ograniczył swoją zagraniczną aktywność do Ameryki Łacińskiej. Nadal miał wprawdzie wiele do powiedzenia na temat problemów świata, ale było to już tylko gadanie, a nie wysyłanie wojska. Tyle o światowym gigancie Fidelu Castro. 

Niefortunne wypowiedzi Higginsa o Fidelu Castro są jednak pierwszą tak poważną wpadką irlandzkiego prezydenta. Jego prezydentura, zgodnie z reprezentacyjną funkcją wyznaczoną przez konstytucję toczyła się przez 5 lat od jednego przecięcia wstęgi do drugiego. Można zastanawiać się, dlaczego rządzący Irlandią zdecydowali się na odejście od schematu prezydentury obowiązującego przez ponad 20 lat, od początku lat 90-tych. Przez ten czas prezydentem była kobieta, katoliczka, ale ze światopoglądem ukształtowanym przez protestanckie instytucje naukowe, w szczególności przez dublińską uczelnię Trinity College. To gwarantowało, że będzie głosić jedynie słuszne liberalne poglądy. No i oczywiście obie kobiety, które objęły pod koniec XX wieku funkcję prezydenta Irlandii - Mary Robinson i Mary McAleese przed wygraniem wyborów prezydenckich walczyły o prawa gejów. Wszystko tak dobrze funkcjonowało, dlaczego więc nie znaleziono na miejsce McAleese jakiejś trzeciej Marii z Trinity College walczącej o prawa gejów? Być może postępowcom marzyło się, aby prezydentem został już nie tylko zwolennik praw gejów, ale jakiś zdeklarowany gej. I taki kandydat na prezydenta znalazł się w osobie niejakiego Davida Norrisa.

Norris urodził się w 1944 r. w Kongu Belgijskim, gdzie jego ojciec, weteran obu wojen światowych w szeregach armii brytyjskiej był głównym inżynierem w firmie Lever Brothers, produkującej kosmetyki na bazie oleju palmowego (część międzynarodowego konsorcjum Unilever). Po śmierci ojca David wyjechał do Irlandii, rodzinnego kraju jego matki. Ponieważ był protestantem związanym z Kościołem Irlandii (irlandzką odmianą anglikanizmu) na studia trafił oczywiście do Trinity College. Na uczelni tej został w 1968 roku wykładowcą literatury. W 1975 r. poznał izraelskiego pacyfistę i bojownika o prawa Palestyńczyków - Ezrę Nawiego, który został jego długotrwałym partnerem. Związek trwał do 1985 r., kiedy to Nawi ostatecznie zerwał z Norrisem, wiążąc się z izraelskim sportowcem. Cała trójka pozostała jednak przyjaciółmi. W 1987 r. David Norris rozpoczął karierę polityczną, dostając się do Senatu Republiki Irlandii. Pozostając nadal w Kościele Irlandii, miał jednak wiele do powiedzenia na temat sytuacji w Kościele katolickim. Krytykował Jana Pawła II, że na ważne stanowiska wybiera "bezmyślnych biurokratów" i marginalizuje takie osoby jak Oscar Romero czy Hans Kung. Zdaniem Norrisa "ataki" Jana Pawła II na społeczność gejów prowadziły bezpośrednio do przemocy wobec nich. Kardynała Ratzingera Norris nazwał człowiekiem o nastawieniu nazisty. W marcu 2011 r. Norris ogłosił chęć startu w wyborach na prezydenta Irlandii i od razu sondaże wykazały, że jest to wymarzony kandydat. Ale w lipcu 2011 r. libertariański i proizraelski bloger John Connolly ujawnił, że Norris pisał listy na papierze z nadrukowanym logo irlandzkiego parlamentu do Izraela, interweniując w sprawie swojego byłego partnera Nawiego, który był oskarżony o zgwałcenie 15-letniego Palestyńczyka. W rezultacie część organizatorów kampanii wyborczej się wycofała a następnie sam Norris zrezygnował z udziału w wyborach. Potem jeszcze powrócił do gry, ale z dużo mniejszym poparciem i ostatecznie w wyborach prezydenckich zajął 5 miejsce.

Na tle Norrisa, agresywnego geja-protestanta, niezbyt gotowego do potępiania pedofilii, poczciwie wyglądający Michael David Higgins, mimo swoich lewackich ciągotek mógł dla wielu wydać się mniejszym złem. Startowali w wyborach sprzed 5 lat także kandydaci trzech głównych partii - Fianna Fail, Fine Gael i Sinn Fein, ale każdy z nich miał innego rodzaju problemy z przekonaniem wyborców. Kandydat Sinn Fein McGuinness nie miał najmniejszych szans na pozbycie się etykietki "terrorysty z IRA", kandydat Fine Gael Mitchell był całkowicie bezbarwny. Największe szanse na wybór miał "niezależny" kandydat Sean Gallagher, za którym stał jednak aparat Fianna Fail. Tutaj były pewne podobieństwa z późniejszą kampanią Donalda Trumpa, bo Gallagher był biznesmenem z sukcesami, niezbyt mocno związanym z partią, która go popierała. W końcówce kampanii Gallagher wypadł jednak kiepsko w debacie telewizyjnej, sprawiając wrażenie człowieka, który coś kręci w kwestiach finansowych na styku prywatny biznes- partia Fianna Fail. Pojawiły się oskarżenia, których Gallagher nie potrafił przekonująco odeprzeć, być może dlatego, że nie miał dużego doświadczenia politycznego. Higgins, z jego długim stażem parlamentarnym i wizerunkiem filozofa i poety lepiej zaprezentował się wyborcom i nie miał pięty achillesowej w postaci biznesowych zaszłości.

Po wyborze Higginsa na prezydenta dziwiono się, że w kraju, w którym ponad 84 % uczestników spisu powszechnego zadeklarowało się jako katolicy, prezydentem został człowiek nie wyznający żadnej religii. Pierwsza poważniejsza kontrowersja związana z tym faktem pojawiła się w grudniu 2013 r.  Chodziło o prezydenckie orędzia wygłaszane przed Świętami Bożego Narodzenia. Michael Higgins, zgodnie ze swoimi prywatnymi przekonaniami, przez 3 kolejne lata w orędziach bożonarodzeniowych konsekwentnie nie wspominał nic o Jezusie i chrześcijaństwie. I nikt z biskupów Kościoła irlandzkiego nie zwrócił na to uwagi. Dopiero skromny wojskowy kapelan irlandzkiej armii, weteran misji w Libanie i Kosowie - Eoin Thynne w kazaniu wygłoszonym w Wigilię w 2013 r. wskazał na ten dziwny fakt, że prezydent w swoich orędziach nie powiedział w ogóle o tym, co właściwie świętuje naród pod koniec grudnia. Kiedy wieść o treści homilii kapelana rozeszła się po Dublinie, szef sztabu armii przeprosił prezydenta za słowa wypowiedziane przez ks. Thynne. Rzecznik prasowy armii odmówił odpowiedzi na pytanie, czy kapelan będzie ukarany dyscyplinarnie za wygłoszone kazanie. W połowie 2015 r. Thynne odszedł ze stanowiska kapelana wojskowego, zaprzeczając przy tym, aby miało to związek z wydarzeniami ze Świąt 2013 r. Został księdzem w jednej z parafii w diecezji dublińskiej.

Prezydent nie odniósł się bezpośrednio do kazania księdza Thynne, ale stwierdził, że nie ma nic do dodania w kwestii swojego bożonarodzeniowego orędzia. Sprawa jednak nie ucichła zbyt szybko. Dziennikarze udowodnili, że irlandzcy politycy (bo również premier Kenny w swoim orędziu nie wspomniał nic o religii) w swojej politycznej poprawności biją na głowę przywódców USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec, którzy w orędziach wspominali o Bogu - premier Cameron cytował nawet Nowy Testament.

Prezydent Higgins mimo początkowego podtrzymywania twardej linii, w kolejnych latach zaczął ustępować krok po kroku. Przed Świętami w 2014 roku w orędziu prezydenckim pojawiło się pierwsze nawiązanie do Biblii - wzmianka o Betlejem, o bezdomnych Józefie i Marii oczekujących narodzenia dziecka, zestawiona ze wspomnieniami prezydenta z wizyty w Afryce, gdzie mógł zobaczyć bezdomnych uchodźców. W 2015 roku prezydent ponownie mówił o bezdomnych Józefie i Marii i współczesnych uchodźcach, ale kolejne tabu zostało przełamane - powiedział, że historia Bożego Narodzenia, narodzenia Jezusa, to czego doświadczyli Józef i Maria może być inspiracją dla nas i naszych czasów. Po czterech latach prezydent Irlandii odważył się wreszcie wypowiedzieć w orędziu imię Jezus, które z pewnością wypowiadał nieraz jako małe dziecko w hrabstwie Clare w latach 40-tych. Jakie będzie orędzie w tym roku?  

 

 

      

     

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka