korek789 korek789
242
BLOG

Chemik, arystokrata i kontrrewolucja

korek789 korek789 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Pijany tłum wdarł się do domu jednego z największych uczonych wszechczasów. Jego aparatura naukowa została zniszczona, a biblioteka splądrowana. Uczony i jego rodzina opuścili dom przed nadejściem tłumu. Wcześniej usunęli wszystkie źródła ognia, więc nie powiodła się próba podpalenia domu, gdyż napastnicy nie mieli czym go podpalić. Atakujący próbowali dokonać tego przy pomocy wielkiej maszyny służącej do  badań nad elektrycznością, ale bezskutecznie. Nie znalazłszy uczonego w domu, napastnicy usiłowali go nadal szukać po okolicy. Wynalazca musiał ukrywać się przez kilka dni u przyjaciół, zanim mógł w miarę bezpiecznie przedostać się do Londynu.

Zdarzenie to miało miejsce w Birmingham 14 lipca 1791 roku, kiedy to zwolennicy Rewolucji Francuskiej uczcili rocznicę zdobycia Bastylii bankietem w hotelu Royal. Już przed bankietem przed hotelem gromadził się tłum, wznosząc absurdalny w tych okolicznościach okrzyk „Precz z papizmem”. Nie była to przecież impreza katolików. Zwolennicy Rewolucji Francuskiej zakończyli bankiet szybko i chyłkiem udali się do domów. Gniew ludu obrócił się przeciwko człowiekowi nieobecnemu w hotelu Royal. Był to słynny chemik i wynalazca Joseph Priestley. Popierał on Rewolucję Francuską i był arianinem (w Anglii byli oni nazywani unitarianami)  nie uznającym Trójcy Świętej. Szok dla miejscowej anglikańskiej społeczności mogły stanowić obyczaje dziwacznego, zorganizowanego przez Priestleya i jego przyjaciół Towarzystwa Księżycowego, które spotykało się co miesiąc przy pełni księżyca, aby dyskutować i przeprowadzać eksperymenty. Niezależnie od niechęci jaką mógł budzić Priestley jako religijny i polityczny dysydent, ktoś mógł także przy okazji rozruchów zlecić przejęcie papierów Priestleya. Anglikański duchowny doktor Benjamin Spencer wkrótce po zajściach pojawił się w domu uczonego, rzekomo, aby ocenić straty, ale przy okazji zebrał poniewierające się po domu bezcenne manuskrypty. Od tego momentu wszelki ślad po nich zaginął.

Priestley swoją wielką karierę zawdzięczał w dużym stopniu udanemu małżeństwu. Wżenił się bowiem w klan Wilkinsonów, znanych przedsiębiorców w dziedzinie metalurgii. Wilkinsonowie byli rodziną wyznającą prezbiterianizm. Żona Priestleya, Mary, była córką Izaaka Wilkinsona i siostrą Johna Wilkinsona. Wilkinsonowie finansowali chemiczne eksperymenty Priestleya. Priestley zasłynął  jako odkrywca tlenu, ale największą korzyść dla Anglii stanowiło wynalezienie przez chemika wody sodowej. Woda sodowa okazała się ważnym wynalazkiem dla angielskiej floty, umożliwiała przechowywanie słodkiej wody na okrętach przez długi czas, bez utraty smaku. Za to osiągnięcie w 1772 r. Priestley otrzymał prestiżowy Medal Copleya.

W 1791 r. czas zaszczytów dla  Priestleya już dawno przeminął. Uciekinier z Birmingham nie mógł znaleźć w Anglii żadnego oparcia. Odwracali się od niego przyjaciele, dla prasy był stałym obiektem ataków.  Opisy zajść w Birmingham, które zakończyły się zdemolowaniem domu Priestleya i spaleniem domów innych zwolenników Rewolucji zawierają najczęściej uwagi, że rząd angielski nie miał nic wspólnego z tymi atakami. Nie wydaje mi się to prawdą.

Birmingham było bardzo ważnym miastem dla XVIII-wiecznej Anglii. Był to wielki ośrodek produkcji zbrojeniowej, z zakładami, w których pracowały tysiące robotników. Było oczywiste, że to, co się dzieje w Birmingham musi być obiektem szczególnego zainteresowania rządu.  W Birmingham wywołać rozruchy było bardzo łatwo. W 1780 roku tłum domagał się, podobnie jak w innych angielskich miastach, utrzymania dyskryminacji katolików. 18 miesięcy przed atakiem na dom Priestleya władze Birmingham uzgodniły z Ministerstwem Wojny, że w razie rozruchów w mieście do ich stłumienia zostaną wysłani dragoni z Leicester albo z Derby. W dniu wybuchu rozruchów w żadnym z tych miast nie było jednak dragonów. Władze Birmingham wysłały prośbę o pomoc wojskową do odległego Londynu. Pierwsi dragoni dotarli do miasta dopiero 17 lipca 1791 roku z Nottingham. Czas który upłynął do nadejścia wojska dał możliwość splądrowania kolejnych domów radykalnych protestantów i zwolenników Rewolucji Francuskiej, według stworzonej uprzednio listy. Mimo, że większość uczestników zajść była pijana od alkoholu ukradzionego prorewolucyjnym radykałom, to jednak była grupka, która pozostała cały czas trzeźwa i wskazywała pijanym awanturnikom kolejne cele ataku. Wśród tych trzeźwych byli przedstawiciele lokalnych władz.

Całą winę za zajścia zrzuca się na władze miejskie Birmingham, które określa się jako bandę kryminalistów. Nie wydaje mi się, aby zorganizowanie tych rozruchów było tylko własną inicjatywą władz miejskich Birmingham. Rząd starał się pozorować stanowczą reakcję i zwalać winę na miejscowych, ale nawet były premier lord North wyraził swoje zadowolenie z powodu tego, co się stało w Birmingham. Miasto miało znaczenie strategiczne i wywrotowi prezbiterianie, baptyści i arianie nie mieli w nim racji bytu. Pozbycie się ich było ważniejsze niż ewentualne korzyści z dalszych wynalazków Priestleya.  

Wymierzanie sprawiedliwości wobec sprawców rozruchów miało charakter farsy. Głowni prowodyrzy nie zostali w ogóle ukarani. Co prawda powieszono dwóch uczestników rozruchów, a jeden został zesłany na antypody, ale Priestley był przekonany, że ludzie ci zostali faktycznie skazani za inne przestępstwa. W atmosferze ciągłych ataków prasy, Priestley zdecydował się na emigrację do Stanów Zjednoczonych, gdzie założył wspólnotę unitariańską.            

http://www.jquarter.org.uk/webdisk/moreriots.htm

 Nauczka udzielona Priestleyowi i jego znajomym z Birmingham nie była ostatnią taką akcją przeciwko zwolennikom Rewolucji Francuskiej w Anglii. Tłumy podburzano także w innych angielskich miastach, zwłaszcza w 1794 roku, kiedy toczyła się już wojna Wielkiej Brytanii z rewolucyjną Francją. Wówczas to więzienia zapełniły się angielskimi radykałami, zwolennikami Rewolucji Francuskiej. Najsłynniejsi z nich, Thomas Hardy, John Horne Tooke i John Thelwall byli sądzeni pod zarzutem zdrady. Kara za zdradę w ówczesnej Anglii pochodziła z XIV wieku i było to powieszenie (na krótko, tak by ofiara nie zmarła), otwarcie wnętrzności, kastracja, obcięcie głowy i poćwiartowanie. Kiedy w 1782 roku wykonano w taki sposób egzekucję na Szkocie prowadzącym "zdradziecką korespondencję" z Francuzami, Davidzie Tyrie, tłum marynarzy wydobył spod ziemi trumnę skazanego i następnie walczył o kawałki jego ciała, traktując je jako swoistą pamiątkę. Na szczęście dla radykałów sądzonych w 1794 roku, rojalistom nie udało się ich skazać, wszyscy zostali uniewinnieni. Jednak dla Thomasa Hardy’ego uniewinnienie wiązało się z osobistą tragedią. Kiedy jeszcze siedział w więzieniu, jego dom został zaatakowany przez tłum. Wkrótce potem jego żona poroniła i w kilka tygodni później zmarła. Hardy wycofał się z polityki.

W 1795 roku ustanowiono prawa, które w praktyce bardzo ograniczały możliwość zgromadzeń i umożliwiały łatwiejsze karanie ludzi takich jak Thomas Hardy. Dla wielu ludzi ograniczenia wolności, jakie wprowadził gabinet Williama Pitta młodszego pod pretekstem walki z rewolucją doprowadziły Anglię do postaci tyranii nie lepszej niż tyrania rewolucyjnych jakobinów. A nie był to jeszcze koniec - w kilka lat później premier Pitt wprowadził pierwszy w świecie podatek dochodowy.  

Stąd już niedaleko do teorii spiskowej, że rewolucja i kontrrewolucja były ustawką bankierów i producentów broni, którzy czerpali korzyści z nieustannej wojny Anglii z Francją oraz z przedmiotowego traktowania obywateli tych krajów. Skoro rzeczywistość w Anglii nie była wesoła, ważne było przekonanie ludzi, że idea walki z rewolucją jest szlachetna i trzeba w jej imię ponosić konieczne ofiary. W angielskiej propagandzie tego czasu wielką rolę odegrał pewien polityk i filozof urodzony w Dublinie. 

Edmund Burke, potomek starej normańskiej rodziny DeBurgh, mimo miejsca urodzenia uważał się  za Anglika. Nie próbował jednak, tak jak niektórzy, imitować angielskiego akcentu. Zawsze pamiętał gdzie się urodził, dobro Irlandii zawsze leżało mu na sercu. Jego matka była katoliczką i nie podobało mu się uprzywilejowanie protestantów w Irlandii. Sam jednak był praktykującym anglikaninem. To umożliwiało mu udział w życiu politycznym, ale jego wrogowie często sugerowali,  że skrycie wyznaje katolicyzm. Mówiono tak zwłaszcza wówczas, kiedy Burke domagał się zniesienia dyskryminacji katolików. W czasie antykatolickich rozruchów w 1780 roku trzeba mu było zorganizować wojskową ochronę.  Burke był wrogiem użycia siły wobec buntujących się amerykańskich kolonii, był pełen niesmaku, kiedy w Londynie świętowano początkowe zwycięstwa nad amerykańskimi kolonistami. Jego zdaniem, król Jerzy III,  Niemiec na tronie angielskim wysłał armię niemieckich najemników aby rozgromić „naszych angielskich braci”. Burke początkowo przyjął wybuch rewolucji we Francji z radością. Według oficjalnych biografii zmienił swą opinię o tej rewolucji w październiku 1789 r. Oburzyło go zmuszenie króla Francji przez rewolucyjny tłum do przeniesienia się z Wersalu do Paryża. Nie można też wykluczyć tego, że zwrócenie się Edmunda Burke przeciwko rewolucji było wynikiem oferty nie do odrzucenia z kręgów rządowych. Ktoś w końcu musiał sfinansować liczny nakład stworzonych przez niego „Rozważań o rewolucji we Francji”, które już po miesiącu od wydania w Londynie zostały opublikowane także po francusku. W lutym 1791 roku Edmund Burke doczekał się pochwały swojej pracy z ust samego króla Jerzego III, który osobiście powiedział mu, że jego pamflet jest bardzo przydatny.  Pamflet był zapewne na tyle przydatny, że król nie żywił już urazy o to, że kilkanaście lat wcześniej Burke nazywał go Niemcem wysyłającym niemieckich najemników przeciwko angielskim braciom w Ameryce. Za napisanie pamfletu, oraz udział w procesie gubernatora Indii Warrena Hastingsa, Burke został nagrodzony pensją w wysokości 2500 funtów. 

 Przypisywane jest Edmundowi Burke powiedzenie, że jedyną rzeczą potrzebną do triumfu zła, jest to aby dobrzy ludzie nie robili niczego. Jak się okazuje, w jego pismach nie odnaleziono takiego stwierdzenia. Burke pisał tylko o konieczności jednoczenia się dobrych ludzi w czasie, gdy jednoczą się ludzie źli.

 http://quoteinvestigator.com/2010/12/04/good-men-do/

Nawet jeśli Burke został wrogiem rewolucji za pieniądze londyńskich prorządowych bankierów, to i tak wydaje się człowiekiem dość przyzwoitym, jak na nieciekawe czasy, w których żył. Trudno też czynić mu zarzut z tego, że jego postać została w sprytny sposób wykorzystana przez Imperium Brytyjskie. Z jednej strony rząd Pitta tworzył podstawy nowoczesnego opresyjnego państwa, a z drugiej lansował liberalnego i wolnościowo nastawionego konserwatystę Edmunda Burke. Czytając „Rozważania o rewolucji” ktoś mógł pomyśleć, że Anglia walczy z Francją w imię zagrożonej wolności, gdy tymczasem swoim obywatelom miała do zaoferowania zaciskanie pasa  i rolę mięsa armatniego. Jeszcze gorzej było w Irlandii, miejscu urodzenia Edmunda Burke. Jedyną marchewką zaproponowaną temu krajowi przez gabinet Pitta było opisywane przeze mnie w poprzedniej notce seminarium katolickie w Maynooth, zaś rolę kija spełniali donosiciele, uzbrojone bojówki i sądy skazujące przedstawicieli irlandzkiej elity na szubienicę. 

    

    

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura