korek789 korek789
339
BLOG

Sekrety mielizn i niszczyciel "Panther" na tropie

korek789 korek789 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

        Rano 26 sierpnia 1914 roku oddział Irlandzkich Ochotników wyruszał na swój tradycyjny niedzielny marsz z Dublina. Niedzielne marsze były pomysłem jednego z dowódców, Bulmera Hobsona, kwakra z Belfastu, który wkrótce miał wyrzec się swojej religii, bo współwyznawcy nie akceptowali jego udziału w paramilitarnej organizacji. Ochotnicy nie oczekiwali tego dnia niczego szczególnego. Kiedy pierwszy raz wyruszali w niedzielę z Dublina, towarzysząca im w dużej liczbie policja nie odstępowała ich ani na krok. Tydzień później policjanci trzymali już pewien dystans. Za trzecim razem byli obojętni i znudzeni. 
        26 sierpnia marsz nie miał już eskorty policyjnej. Celem był niewielki port Howth na północ od Dublina. Ochotnicy idąc w kierunku Howth dyskutowali o tym, że brytyjski niszczyciel "Panther" strzegący Zatoki Dublińskiej odpłynął właśnie na południe. Zastanowiano się, czy jest to jakieś przegrupowanie związane z groźbą wybuchu wojny, czy też Admiralicja uzyskała jakieś informacje o możliwym przemycie broni na południu. Zwłaszcza ta druga opcja budziła emocje Ochotników - mieli już dość musztry z karabinami wystruganymi z drewna (szyling i 6 pensów kosztował sosnowy, szyling i 8 pensów świerkowy). 
         Hobson domyślał się, jaki był powód odpłynięcia HMS "Panther", ale nie zdradził tego podwładnym. Kilka dni wcześniej przekazał swojemu adwokatowi Johnowi Gore fałszywą informację, że w niedzielę broń dotrze do Waterford (na południowym wschodzie Irlandii). Gore był miłym starszym panem, ale gadatliwym i Hobson był przekonany, że przekaże wiadomość każdemu swojemu klientowi.
        Oddział przeszedł przez wąski przesmyk w miejscowości Sutton prowadzący na półwysep, gdzie znajduje się port Howth. Jego przybycie zostało zauważone przez grupę kilkudziesięciu osób wyglądających na turystów, spożywających posiłek w towarzystwie swoich partnerek w miejscowym hotelu.  Niemal w tym samym czasie, w którym do Howth przybyła kolumna Ochotników, do portu wpłynął jacht, którego wygląd wskazywał na to, że miał za sobą ciężką noc na morzu. Widząc go "turyści" pozostawili swoje partnerki oraz nie zjedzone potrawy i ruszyli w stronę portu. Byli to przedstawiciele Irlandzkiego Bractwa Republikańskiego oczekujący na transport broni. Jacht nazywał się Asgard, a jego właścicielem był Erskine Childers, pasjonat żeglarstwa, poczytny pisarz i weteran armii brytyjskiej. Sławę pisarską przyniosła mu powieść szpiegowska "The Riddle of the Sands", (co na polski przetłumaczono niezbyt fortunnie jako "Sekrety mielizn") o morskim zagrożeniu ze strony Niemiec. Childers, dawny fanatyk brytyjskiego imperium, teraz, jak twierdził, stał się zagorzałym zwolennikiem autonomii Irlandii. Wraz z kilkoma osobami z kręgu rządzących Wielką Brytanią liberałów (m.in. kuzynką ambasadora brytyjskiego w USA) zorganizował dla Irlandzkich Ochotników transport 1500 starych Mauserów M1871 z Hamburga, z demobilu niemieckiej armii. 900 karabinów przewiózł własnym jachtem. Wyładunek karabinów wraz z amunicją na nabrzeże w Howth trwał około pół godziny. 
        Teraz najważniejsze było przejście przesmyku w Sutton, bo zablokowanie go przez policję odcięłoby Ochotników na półwyspie. Dlatego dowódcy początkowo nie pozwalali podwładnym na odpoczynek.  Równocześnie wysłali zwiadowców na rowerach, którzy mieli ocenić sytuację na drodze do Dublina. Zwiadowcy poinformowali, że władze gromadzą już w Dublinie policję i wojsko. Kiedy Hobson pozwolił oddziałowi na pierwszy odpoczynek obok wsi Raheny niedaleko Dublina, Ochotnicy mogli zaobserwować jadący w kierunku Howth specjalny tramwaj wypełniony policją. Hobson widząc zmęczenie swoich ludzi nie zdecydował się na przejście do Dublina okrężnymi drogami. Kiedy Ochotnicy zobaczyli przed sobą oddział wojska, gwałtownie skręcili, dając żołnierzom szansę na uniknięcie konfrontacji. Żołnierze jednak również skręcili. Prowadził ich komisarz Harrell z dublińskiej policji. Podjęli z nim rozmowę dwaj organizatorzy przemytu - Darrell Figgis i Thomas MacDonagh, podczas gdy Hobson udał się na tyły i nakazał rozproszenie się i ukrycie broni. Między Harrellem a Figgisem wywiazał się spór. Komisarz domagał się oddania każdego karabinu, który został nielegalnie przywieziony do Irlandii. Figgis odpowiedział, że nie jest możliwe, żeby dwa tysiące ludzi poddało się takiemu żądaniu bez walki, bo mają amunicję i są gotowi jej użyć. Harrell, mocno podenerwowany, odparł, że jego ludzie też mają amunicję i zamierzają jej użyć. Figgis oświadczył, że odpowiedzialność za rozlew krwi spadnie na Harrella.
        Oficer z oddziału szkockiego towarzyszącego Harrellowi poprosił o zgodę na otwarcie ognia, ale komisarz odmówił. Nakazał natomiast podległym sobie policjantom odebranie broni. Wywiązała się walka wręcz, w wyniku której policjanci przejęli jedynie 19 karabinów. Część policjantów nie posłuchała rozkazu Harrella, bo sympatyzowała z przemytnikami. W kolumnie Ochotników rozległy się strzały, ale udało się przekonać przedstawicieli władz, że strzelali jacyś nie związani z organizacją cywile, zaś Hobson w tym czasie powstrzymał strzelających. Starcie dało większości Ochotników czas na rozejście się i ukrycie broni w okolicy.

       Po nieudanej próbie przejęcia karabinów przez komisarza Harrella szkocki batalion powracał do koszar w Dublinie. Towarzyszył mu wrogi, szyderczy, rzucający kamieniami i zgniłymi owocami tłum. Ten koszmarny dla żołnierzy powrót w upale trwał około 3 godzin. Wielu żołnierzom ciekła krew po uderzeniach kamieni. Na Sackville Street (obecnie O'Connell Street) do żołnierzy dołączył ich dowódca, major Haig, który przerwał niedzielny wypoczynek. Tłum robił się coraz większy, składał się głównie z młodych mężczyzn, choć były też kobiety i dzieci. Kilka kamieni trafiło majora w głowę. Na ulicy Bachelor's Walk kazał on żołnierzom zamykającym kolumnę uformować dwuszereg.  Podniósł rękę do góry. Rozległy się strzały. Zginęły 3 osoby, w tym 50-letnia Mary Duffy, a 38 zostało rannych. Jeden cywil zmarł później na skutek ran zadanych bagnetami. Major Haig twierdził w trakcie późniejszych przesłuchań, że nie wydał rozkazu otwarcia ognia, tylko chciał przemówić do tłumu. Kilku świadków było zdania, że Mary Duffy została rozmyślnie zastrzelona przez zastępcę Haiga, kapitana Cobdena. 
        Agresja mieszkańców Dublina okazana wobec żołnierzy była związana z tym, że władze nie podejmowały żadnych prób przejęcia broni przemyconej do Ulsteru przez protestantów, a po broń Irlandzkich Ochotników wysłano wojsko. Kozłem ofiarnym, którego obarczono odpowiedzialnością za tragedię był komisarz Harrell. Władze odcięły się od jego działań, stwierdzono, że mimo nielegalności przemytu nie miał on prawa zabierać nikomu broni. W rezultacie nawet 19 karabinów zabranych przez policję oddano Ochotnikom. Lider irlandzkich parlamentarzystów Redmond w Izbie Gmin stwierdził, że Harrella należałoby powiesić.  Konserwatysta John Cecil odpowiedział, że należałoby powiesić raczej ministrów liberalnego rządu, odpowadających za chaos w Irlandii. Harrell został zwolniony ze służby, szkocki batalion wyniósł się z Irlandii, a wybuch I wojny światowej w kilka dni później zażegnał cały kryzys.    
        Jak to się stało, że dla Irlandzkich Ochotników, organizacji kojarzonej z katolikami i nacjonalistami przemyt broni zorganizowali głównie protestanci - Anglicy lub tak zwani Anglo-Irlandczycy, weteran wojny burskiej Childers, dyplomata Casement, ludzie z kręgu wielkich właścicieli ziemskich, bliscy najwyższym kręgom władzy w Londynie?  Historycy tłumaczą to ostrą walką polityczną między brytyjskimi konserwatystami i liberałami. Konserwatyści popierali protestantów z Ulsteru przeciwstawiających się autonomii Irlandii. Zdaniem historyków liberałowie chcieli pokazać konserwatystom, że zwolennicy autonomii Irlandii też mogą się uzbroić. Czasem pisze się o przemycie do Howth także jako o wielkiej przygodzie pasjonatów żeglarstwa.
        Można jednak wszystko wyjaśnić inaczej. Kilka lat po Howth polityka brytyjska wobec południa Irlandii opierała się na tworzeniu tam maksymalnego chaosu. Brytyjczycy mogli tam dzielić i rządzić. Chaos ten wykorzystywali między innymi do fizycznej eliminacji ludzi niewygodnych dla Imperium. Być może zdarzenia w Dublinie w lipcu 1914 roku były początkiem tej polityki, bo do stworzenia chaosu potrzebna była broń w rękach radykałów. 
        Jak już pisałem niedawno, najważniejszy protestancki przemytnik broni - Fred Crawford dostał order od króla i dożył sędziwego wieku. Los przemytników z Howth nie był równie szczęśliwy. Wielu poniosło śmierć w trakcie Powstania Wielkanocnego lub w wyniku następujacych po nim egzekucji, jak Thomas MacDonagh czy Roger Casement. Erskine Childers został skazany na śmierć podczas wojny domowej w Irlandii za posiadanie broni. Darrell Figgis popełnił w 1925 roku samobójstwo w Londynie, choć osoby z jego rodziny do dziś mają watpliwości, czy nie było to jednak morderstwo. Bulmer Hobson sprzeciwiał się wybuchowi Powstania Wielkanocnego i w kręgach IRA był później uznawany za zdrajcę. Nie objął ważnych stanowisk rządowych w nowo powstałym państwie tak jak wielu jego kolegów z konspiracji.            

 

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura