korek789 korek789
513
BLOG

Angielscy dżentelmeni tłumią bunt (część I)

korek789 korek789 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

"Wiedzieliśmy wcześniej, że rewolucja w Irlandii zacznie się w Poniedziałek Wielkanocny 1916 roku i przygotowaliśmy do tego flotę"
(Arthur Balfour, Pierwszy Lord Admiralicji brytyjskiej w latach 1915-1916)


          W tym roku mija 100 lat od Powstania Wielkanocnego w Dublinie i jak zwykle większość rocznicowych uroczystości odbywa się w czasie Świąt, mimo, że powstanie zaczęło się  24 kwietnia. Przedstawiciele koła historycznego Trinity College, uczelni, która była zawsze bastionem władzy brytyjskiej w Irlandii stwierdzili, że rocznica powstania nie powinna być obchodzona.  Okolicznościowa wystawa w Trinity koncentruje się na losie ludności cywilnej podczas powstania. Ale czy za los cywilów i za zniszczenie miasta odpowiadają tylko powstańcy?
         Do opinii publicznej powoli przebija się prawda, że władze Wielkiej Brytanii wiedziały, co ma się wydarzyć w Wielkanoc 1916 r. Kapitan Reginald Hill, kierujący grupą brytyjskich kryptologów, dzięki złamaniu niemieckich szyfrów na bieżąco monitorował kontakty między irlandzkimi konspiratorami a Berlinem. Pełną współpracę zapewniały Brytyjczykom także amerykańskie służby specjalne, które 18 kwietnia 1916 roku wkroczyły do mieszkania Wolfa von Igel, urzędnika niemieckiej ambasady w Stanach Zjednoczonych. Skonfiskowano między innymi list od irlandzkiego działacza w USA, Johna Devoya, który domagał się zmiany terminu dostarczenia niemieckiej broni do Irlandii. Dokumenty z mieszkania von Igela  Amerykanie tego samego dnia przekazali ambasadzie brytyjskiej. Sieć policyjnych donosicieli w samej Irlandii także dostarczała wielu informacji o działaniach konspiratorów. 
         Historycy zastanawiają się, kto we władzach brytyjskich zawinił, która instytucja nie przekazała na czas alarmujących informacji lub kto mając informacje nie zareagował we właściwy sposób. Nikt nie pisze, że Brytyjczycy chcieli, aby powstanie wybuchło, bo szanującemu się irlandzkiemu intelektualiście nie wypada tak napisać. Bo dlaczego Anglia tocząca krwawą wojnę światową miałaby otwierać kolejny front w Irlandii i ostrzeliwać Dublin, który przecież był integralną częścią Zjednoczonego Królestwa?  W przypadku Powstania Wielkanocnego trudno jednak mówic o froncie, powstańcy byli słabo wyszkoleni i uzbrojeni (to w końcu ludzie z kręgu brytyjskiej partii rządzącej zakupili dla nich przestrzałe karabiny, o czym pisałem w poprzedniej notce). Pokonanie ich było zadaniem łatwym. Poza tym sądzę, że elita angielskiej władzy była już od dawna zdecydowana na wycofanie się z południa Irlandii, więc niszczono miasto, które miało już nie być brytyjskie.  Jeszcze przed wybuchem powstania byli tacy, którzy przewidywali angielską prowokację.
         Eoin MacNeill, przywódca Irlandzkich Ochotników, który usiłował bezskutecznie powstrzymać wybuch powstania prorokował: 
"Anglia ma więcej niż wystarczającą siłę, żeby nas zniszczyć w sensie miltarnym. Dlaczego nasza organizacja nie została zniszczona? Dlaczego pozwolono jej rosnąć w siłę? Dlaczego wrogość rządu przyjęła postać prowokacji? [...] Okazją, której rząd potrzebuje do drastyczniejszych działań jest jawna rewolta. Gdyby rząd wiedział, że rewolta nastąpi, mógłby nawet pozwolić jej rozszerzać się przez kilka dni, podejmując tylko takie działania, które zapobiegłyby zdobyciu przez powstańców przewagi. [...] Rząd wtedy będzie interweniował, mając podwójne albo potrójne usprawiedliwienie dla demonstracji siły państwa  (w tym działaniu będzie mieć poparcie wszystkich państw, które nie są wrogie, szczególnie Stanów Zjednoczonych) [...].  Krótko mówiąc, Irlandzcy Ochotnicy popełniliby okropną zbrodnię umożliwiając rządowi angielskiemu pokazanie, że ma rację oraz umożliwiając przedstawienie całej ludności Irlandii jako złej." 
         Cytat ten nie jest specjalnie popularny.  Przytaczam go według książki Amerykanina Johna Turiego na temat Eamona De Valery, podobnie jak i wypowiedź pacyfisty Francisa Skeffingtona, który 7 kwietnia 1916 roku napisał list do londyńskich gazet New Statesman i London Daily Chronicle, w którym znalazły się następujące słowa:  
  "Zachowanie brytyjskich oficerów stało się nie do zniesienia i to wygląda zupełnie tak, jakby chcieli doprowadzić do buntu. Jeżeli generał Friend i jego podwładni będą próbowali rozbroić ochotników lub represjonować prasę robotniczą,  to stanie się tak tylko dlatego, że chcą sprowokować rebelię jak w 1798 roku, żeby mieć usprawiedliwienie dla masakry z użyciem karabinów maszynowych. Kiedy wybuch, który sprowokowali, nastąpi, będą oszukiwać brytyjską opinię publiczną co do tego, kto jest odpowiedzialny."
         Gazety nie opublikowały tego listu przed wybuchem powstania. Redakcja London Daily Chronicle przekazała go władzom. Oczywiście wrażenia jakie mieli dwaj aktywni politycznie Irlandczycy nie są wcale dowodem tego, jakie były zamiary Anglików. Ale dowodów w tej sprawie zapewne nie poznamy. Może nawet są przechowywane w tym samym archiwum , co prawda o Gibraltarze 1943. Informacje, których ujawnienie nadal mogłoby przynieść szkodę Wielkiej Brytanii. 
         To, co przewidywał MacNeill sprawdziło się całkowicie. Faktycznie powstańcy łatwo opanowali prawie wszystkie zaplanowane punkty oporu (mimo, że informatorzy policyjni dostarczali władzom na bieżąco konkretne informacje o koncentracji Irlandzkich Ochotników) i bronili się przez kilka dni.  Działania władz uniemożliwiające powstańcom uzyskanie przewagi także były - odcięcie Dublina od reszty kraju oraz nie dopuszczenie do przejęcia przez powstańców 20 tysięcy karabinów wysłanych im przez Niemców(ich przejęcie mogło zmienić układ sił). 
         Przepowiednia Skeffingtona nie była tak dokładna. Do wybuchu powstania nie była bowiem potrzebna próba rozbrojenia Ochotników lub represjonowanie prasy. A Powstanie Wielkanocne nie jest kojarzone z masakrą w ogniu karabinów maszynowych - ale w ogniu artylerii i później plutonu egzekucyjnego. Choć to właśnie od serii karabinu maszynowego  został śmiertelnie ranny jeden z przywódców - Michael O'Rahilly, znany jako The O'Rahilly. 
         Mimo, że O'Rahilly był przeciwnikiem decyzji o powstaniu, przyłączył się do walczących. Kiedy w piątek 28 kwietnia powstańcy musieli opuścić swoją najważniejszą placówkę - Pocztę Główną, która płonęła, O'Rahilly poprowadził swój oddział do ataku na pobliskie zakłady Williams and Woods, próbując wyrwać się z okrążenia. Oddział został jednak zatrzymany przez serie z brytyjskiego karabinu maszynowego. O'Rahilly trafiony kilkoma pociskami zdołał jeszcze schronić się na uboczu. Na odwrocie listu od syna, który dostarczono mu w czasie obrony Poczty Głównej, napisał do żony między innymi te słowa:
"Myślę, że mam w ciele więcej niż jedną kulę. Mnóstwo miłości dla Ciebie Kochanie, dla chłopaków, dla Nell i Anny. W każdym razie była to dobra walka. Proszę dostarczyć to do Nannie O'Rahilly, 40 Herbert Park, Dublin. Żegnaj Kochanie. "
O'Rahilly pisząc ten list nie wiedział, jaki los szykują mu brytyjscy dowódcy.
         Ratowaniem rannych podczas powstania w Dublinie zajmowali się między innymi członkowie Irlandzkiego Automobilklubu, którzy na własny koszt zorganizowali sieć ambulansów. Jednym z kierowców ambulansów został Albert Mitchell, człowiek, który po powrocie do Dublina z miasta Carlow nie mógł dotrzeć do domu z powodu toczących się walk. Po nocy spędzonej na ulicy Mitchell skontaktował się z kolegą z automobilklubu, który zaproponował mu prowadzenie ambulansu Czerwonego Krzyża. Dzięki temu Mitchell uzyskał specjalną przepustkę, która umożliwiała mu przedostawanie się przez barykady obu walczących stron i prawdopodobnie także nocowanie we własnym domu. Całymi dniami odwoził rannych powstańców, żołnierzy i osoby cywilne do szpitala. Pod koniec tygodnia otrzymał inne zadanie. Wraz z brytyjskim sierżantem miał zabierać osoby zmarłe ze szpitali, próbować je identyfikować, a następnie przewozić na cmentarz. W sobotę 29 kwietnia po południu sierżant zwrócił uwagę Mitchella na ciało w zielonym mundurze leżące w rynsztoku na Moore Lane. Mitchell zatrzymał auto i wraz z sierżantem i dwoma noszowymi podszedł bliżej. Leżący człowiek dawał oznaki życia. Kiedy noszowi chcieli go zanieść do ambulansu, na miejscu pojawił się młody angielski oficer i zabronił zabrać rannego. Mitchell powiedział, że zgodnie z instrukcją z Kwatery Głównej ma prawo go zabrać, ale nie przekonał oficera. Po powrocie do auta Mitchell zapytał sierżanta, o co może chodzić. Sierżant stwierdził, że "ranny musi być jakąś ważną osobą, sukinsyny chcą, żeby zmarł z ran, bo to najlepszy sposób pozbycia się go". O godzinie 9 wieczorem Mitchell powrócił w to samo miejsce. Leżący człowiek prawdopodobnie już nie żył, ale ciało było nadal pilnowane przez młodego brytyjskiego oficera, który powiedział, że jego kariera zależy od tego, czy ciało pozostanie na miejscu. Oficer nie chciał powiedzieć kogo pilnuje, ale Mitchell później dowiedział się, że był to Michael O'Rahilly. 

  

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura