korek789 korek789
210
BLOG

Angielscy dżentelmeni tłumią bunt (część II)

korek789 korek789 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

          "To nie było jak stłumienie przez nazistów polskiego powstania w Warszawie w 1944 roku, gdzie wykonano egzekucje na dziesiątkach tysięcy cywilów [...] Nie było masowych mordów na mężczyznach, kobietach i dzieciach w Irlandii w 1916 roku ani później. Na North King Street mężczyźni oskarżeni o  udział w walce jako nieregularni bojownicy zostali zastrzeleni przez wojsko. To miało coś wspólnego z niemieckimi zbrodniami w Belgii popełnionymi na tak zwanych franc tireurs w 1914 roku. Ale Niemcy w takich akcjach odwetowych zabili więcej niż 6 tysięcy cywilów przez pięć miesięcy. Suma wszystkich ofiar działań Brytyjczyków w Irlandii w latach 1916-1921 jest mniejsza od tej liczby. "- w ten sposób irlandzki dziennikarz i historyk John Dorney opisywał zbrodnię wojenną popełnioną przez armię Zjednocznego Królestwa na North King Street w Dublinie w dniach 28  i 29 kwietnia 1916 roku podczas Powstania Wielkanocnego.
          Na North King Street oddział irlandzkich powstańców pod dowództwem Neda Daly skutecznie bronił się przed brytyjskim wojskiem, wykorzystując barykady.  Atakujący  próbowali uniknąć ostrzału przebijając się przez mury domów dublińskich slumsów, ale wkrótce dowodzący major Sheppard poprowadził frontalny atak na bagnety w kierunku głównej barykady. Powstańcy ze swoich Mauserów zastrzelili 15 Brytyjczyków. Major Sheppard padł ranny. Wycofujący się powstańcy dalej prowadzili ogień z pobliskich domów. Dopiero pod koniec tygodnia walk żołnierze pułku South Staffordshire wykorzystując osłonę specjalnie skonstruowanego do tego celu samochodu pancernego wdarli się do domów, przypłacając to utratą kolejnych 14 zabitych. 
Angielski generał Lowe nakazał, aby żołnierze nie brali jeńców, bo rebelianci przez swoje działania postawili się poza prawem.  Jak napisał Dorney, konsekwencje rozkazu poniosła ludność cywilna. W domach przy North King Street, żołnierze na rozkaz oficerów zastrzelili lub zakłuli bagnetami 15 osób oskarżonych o udział w walkach, choć zapewne nie było możliwości odróżnienia powstańców od osób niezaangażowanych. Według brytyjskiego głównodowodzącego generała Maxwella, na North King Street Irlandczycy nie nosili mundurów, a w momencie wdarcia się Brytyjczyków do domów starali się wytworzyć wrażenie, że cały czas byli na miejscu  z rodzinami. 
          Zwłoki zabitych zostały ukryte lub zakopane przez wojsko w piwnicach domów, jednak część zwłok została odnaleziona przez mieszkańców. Wojskowy  sąd nie obciążył nikogo winą za zbrodnię. Generał Maxwell stwierdził, że takie incydenty są nie do uniknięcia, a odpowiedzialność ponoszą ci, którzy stawiali opór wojskom Jego Królewskiej Mości.  

          Zbrodnia na North King Street nie była jedynym przypadkiem mordowania bezbronnych osób przez armię brytyjską podczas Powstania Wielkanocnego. Informacje o kilku innych przypadkach Hanna Sheehy, znana dublińska feministka, przekazała po kilku latach Michaelowi Collinsowi, słynnemu bohaterowi walki z Brytyjczykami. W poprzedniej notce wspominałem o jej mężu, Francisie Sheehym-Skeffingtonie, który przewidywał, ze w Dublinie w 1916 roku Brytyjczycy sprowokują powstanie. Kiedy rebelia wybuchła, Skeffington nie dołączył do walczących. Był bowiem znanym pacyfistą, socjalistą, feministą, esperantystą i przyjacielem pisarza Jamesa Joyce'a, zaś wojskowe mundury budziły w nim wstręt. Rozumiał swoich znajomych chcących walczyć o wolność Irlandii, ale nie chciał do nikogo strzelać. 


          Oto jak w skrócie przedstawia się relacja Hanny Sheehy przekazana Michaelowi Collinsowi:

          Kiedy w Poniedziałek Wielkanocny rozpoczęły się walki, Francis Sheehy-Skeffington był w pobliżu zamku w Dublinie. Widząc leżącego na ziemi krwawiącego brytyjskiego oficera poprosił przypadkowego przechodnia, aby pomógł mu zabrać rannego. Mimo trwającej strzelaniny obaj pobiegli w kierunku oficera, jednak uprzedzili ich brytyjscy żołnierze, którzy zabrali rannego do pobliskiej bramy. Widząc, że mieszkańcy Dublina wykorzystują toczące się walki do rabowania sklepów i domów, Skeffington próbował temu zapobiec. Pomógł uchronić kilka sklepów od obrabowania i organizował straż obywatelską. Przekonywał ludzi, aby rozeszli się do domów. We wtorek wieczorem tłum zaczął się wymykać spod kontroli. Skeffington zorganizował spotkanie obywatelskie, aby znaleźć sposób na opanowanie sytuacji. 
         Hanna Sheehy nie wzięła udziału w spotkaniu, bo wobec niepewnej sytuacji chciała być z 7-letnim synem. Jej niepokój jeszcze bardziej wzrósł, kiedy mąż nie wrócił na noc do domu. Próbując następnego dnia dowiedzieć się, co przydarzyło się Francisowi, Hanna usłyszała różne wersje. Mówiono, że został zastrzelony przez złodzieja, którego próbował powstrzymać, że został ranny i trafił do szpitala, że został rozstrzelany, ale w tę ostatnią wersję Hanna nie mogła uwierzyć, gdyż w wypadku skazania przez sąd byłaby o tym powiadomiona. Kolejna plotka głosiła, że Francis był przetrzymywany w areszcie w koszarach Portobello, siedzibie pułku Royal Irish Rifles, w ktorym służyli głównie protestanci z Belfastu. 
         Hanna Sheehy była rodzinnie związana z brytyjską armią. Jej brat, Eugene Sheehy, dosłużył się stopnia kapitana. Mąż siostry, Tom Kettle zginął we Francji w 1916 roku. Wykorzystując swoje znajomości w armii, Hanna poprosiła o pomoc kapitana Wilsona z brytyjskiego pułku Dublin Fusiliers, żeby zapytał, czy Francis jest więziony w koszarach Portobello. Wilson od razu odmówił, pytając Hanny, czy chce go wysłać na śmierć. Nie odważyłby się na kontakt z oficerami Royal Irish Rifles, bo był katolikiem. 
         Skeffington rzeczywiście znalazł się w koszarach Portobello. Aresztowano go, gdy wracał do domu. Był nieuzbrojony, nie znaleziono przy nim żadnych nielegalnych dokumentów. Porucznik Morgan z Royal Irish Rifles zgłosił do Kwatery Głównej zatrzymanie Skeffingtona. Stwierdził, że nie przedstawiono mu żadnych zarzutów i zapytał, czy może go wypuścić. Odpowiedź brzmiała, że ma pozostać w areszcie. Kiedy Skeffington dowiedział się, że ma zostać w koszarach na noc, poprosił o powiadomienie o tym jego żony. Odmówiono mu. Jeden z najwyższych rangą oficerów,  kapitan Bowen-Colthurst przyszedł do porucznika Dobbina odpowiadającego za więźniów i nakazał wydanie mu Skeffingtona. Mimo, że żądanie było bezprawne, Dobbin się zgodził. Bowen-Colthurst nakazał związać Skeffingtonowi ręce z tyłu i zabrał go na patrol wraz z grupą żołnierzy. Oddział poruszając się po Rathmines Road strzelał w okna mijanych domów. Przy kościele katolickim w Rathmines patrol natknął się na dwóch młodych ludzi wracających z kościoła. Colthurst zapytał ich czy nie wiedzą, że jest stan wyjątkowy i że mogą być zastrzeleni jak psy. Starszy z chłopaków, 17-letni James Coade nie odpowiedział i zaczął się oddalać. Colthurst nakazał żołnierzowi uderzyć go i po chwili cios kolbą karabinu złamał Coademu szczękę. Następnie Colthurst zastrzelił siedemnastolatka z rewolweru. Ciało zaniesiono do koszar. Kiedy wstrząśnięty Skeffington protestował, Colthurst powiedział, żeby zaczął się modlić, bo będzie następny.
          Co dalszych zdarzeń podczas tego patrolu zeznania były sprzeczne, ale zgadzały się w jednym - Colthurst popełnił jeszcze jedno morderstwo. Następnie oddawszy Skeffingtona pod straż innego oficera, Colthurst wkroczył do sklepu Jamesa Kelly, w którym przebywali lojalistyczni dziennikarze Thomas Dickson i Patrick MacIntyre. Ponoć Colthurst omyłkowo wziął Jamesa Kelly za irlandzkiego nacjonalistę Toma Kelly. Mimo protestów trójki aresztantów, którzy usiłowali wyjaśnić, ze nie mają nic wspólnego z buntownikami, dołączyli oni do Skeffingtona w koszarowym areszcie. Następnego ranka Colthurst nakazał oficerom pilnującym aresztantów wydanie Skeffingtona i 2 dziennikarzy, których nakazał rozstrzelać bez sądu. Oficerowie nie sprzeciwili się. 
          Hanna Sheehy nie opisywała szczegółów śmierci męża. Z innych relacji wynika, że kiedy pluton egzekucyjny doprowadził całą trójkę pod ścianę, Skeffington odmówił założenia opaski na oczy. Zasłonił tylko oczy ręką i ponoć zginął z uśmiechem na ustach.
          Tego samego dnia Colthurst wziął do niewoli jednego z powstańców - Richarda O'Carrolla. W drodze do koszar Colthurst strzelił do niego i pozostawił krwawiącego na ulicy. Kiedy rannego próbował zabrać kierowca ciężarówki wiozącej chleb, wojskowi zabronili mu tego i ostatecznie zabrali rannego do koszar. Po dwóch dniach agonii pozwolono rannemu pożegnać się z żoną. O'Carroll zmarł w jej ramionach. Trzy tygodnie po śmierci męża pani O'Carroll urodziła syna.
          Colthurst zastrzelił jeszcze jednego młodego człowieka, którego podejrzewał o związki z powstańcami, mimo, że chłopak nie przyznawał się do winy. Colthurst kazał mu klęknąć i strzelił mu w plecy. W tej sprawie, a także w sprawie O'Carrolla władze brytyjskie odmówiły przeprowadzenia śledztwa. 
          O śmierci męża Hanna Sheehy dowiedziała się w piątek 28 kwietnia od ojca zamordowanego przez Colthursta 17-latka Jamesa Coade. Jego ojciec rozpoznał w koszarach Portobello zastrzelonego Skeffingtona leżącego obok syna. 
          Tego samego dnia 40-osobowy oddział pod dowództwem Colthursta wdarł się do domu Skeffingtonów. Był obecny także pułkownik Allat z Royal Irish Rifles, ale nie dowodził. Zabierano wszystko co się dało zabrać. Pewien zawstydzony żołnierz z Belfastu powiedział do Hanny Sheehy: "Nie po to zaciągałem się do wojska. Oni zabierają ze sobą cały dom." Plądrowanie było typowym zachowaniem wojskowych w czasie powstania. W tym czasie do tłumów dublińczyków rabujących sklepy i domy dołączyli masowo także brytyjscy żołnierze. Nawet oficerowie zabierali sobie "pamiątki". W tym przypadku Colthurstowi chodziło jednak zapewne głównie o znalezienie dokumentów uzasadniających zastrzelenie Francisa Skeffingtona.  
Podczas rewizji Colthurst robił na Hannie Sheehy wrażenie człowieka całkowicie normalnego. Podobnego zdania o nim były siostry Hanny, które rozmawiały z Colthurstem w koszarach Portobello. 
          Podczas drugiego najścia na dom Skeffingtonów, pod nieobecność Hanny, żołnierze zabrali ze sobą nianię syna Skeffingtonów i trzymali ją przez tydzień w koszarach bez szczególnego powodu. 
          Oficer z koszar Portobello, Francis Vane był zbulwersowany popełnionymi przez Colthursta morderstwami. Kiedy domagał się aresztowania mordercy, został zwolniony ze stanowiska zastępcy dowódcy jednostki. Szef wydziału wywiadu w Irlandii major Price powiedział Vane'owi "Niektórzy z nas sądzą, że to dobrze, że Sheehy-Skeffington został usunięty." Vane pojechał szukać sprawiedliwości do Anglii, gdzie spotkał się ze swoim znajomym lordem Kitchenerem, ministrem wojny. Kitchener najprawdopodobniej wydał wkrótce rozkaz aresztowania Colthursta, który został zignorowany przez dowodzącego w Irlandii generała Maxwella. 11 maja 1916 r. sprawę poruszył w Izbie Gmin irlandzki poseł John Dillon. Premier Asquith odpowiedział Dillonowi "Przyznam, że nie wierzę w to i nie mogę uwierzyć. Czy ktoś przypuszcza, że Sir John Maxwell ma jakiś cel w osłanianiu oficerów i żołnierzy[...] którzy dopuscili się takiego niedżentelmeńskiego, takiego nieludzkiego zachowania. To jest ostatnia rzecz, której brytyjska armia może pragnąć."
          Ale osłanianie Colthursta było faktem. Wobec nagłośnienia sprawy specjalny wojskowy trybunał podjął się osądzenia mordercy. Wszyscy przesłuchani świadkowie byli wojskowymi. Nie dopuszczono do rozprawy Hanny Sheehy ani jej pełnomocnika. Colthursta uznano za winnego, ale orzeczono także, że jest psychicznie chory. Mimo tego orzeczenia pozostawał kilka tygodni na wolności. Dopiero wobec narastającego w Dublinie wzburzenia umieszczono go w zakładzie psychiatrycznym. Miał tam przebywać dożywotnio, ale przed upływem dwóch lat został zwolniony i wyemigrował do Kanady. Nie był zwolniony ze służby, tylko odszedł na emeryturę.
          Inaczej potraktowano szukajacego sprawiedliwości Francisa Vane. Został usunięty z armii i utracił rangę majora. Nie mógł go obronić jego znajomy lord Kitchener, gdyż zginął podczas podróży krążownikiem Hampshire, który zatonął na niemieckiej minie 5 czerwca 2016 roku (choć ciała ministra wojny nigdy nie odnaleziono). 
          W lipcu 1916 r. Hannie Sheehy udało się spotkać z samym premierem Asquithem. Premier, który według opisu Hanny  “z siwymi włosami i różową pucułowatą twarzą wyglądał jak Święty Mikołaj”, ponoć podczas rozmowy ani raz nie spojrzał jej w oczy. Proponował jej finansową rekompensatę za śmierć męża. Kobieta odpowiedziała, że najlepszą rekompensatą dla niej byłoby sprawiedliwe osądzenie winnego. Premier odpowiedział wymijająco. 
          Pod koniec roku po z cudzym paszportem na nazwisko kobiety ze Szkocji Hanna Sheehy wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie wygłaszała wykłady o brytyjskim militaryźmie. Pewnego razu brytyjscy agenci udający irlandzki komitet posadzili ją w niewłaściwym pociągu, który jechał do Kanady. Gdyby się nie zorientowała i nie wysiadła, z Kanady zostałaby deportowana do Anglii. Po zakończeniu serii wykładów i nie przynoszącym żadnych konkretnych rezultatów spotkaniu z amerykańskim prezydentem Wilsonem powróciła nielegalnie do Irlandii, gdzie przed końcem brytyjskich rządów została jeszcze parokrotnie aresztowana.
          Zdaniem Hanny Sheehy mordowanie osób cywilnych w Dublinie podczas Powstania Wielkanocnego było działaniem zaplanowanym. Powoływała się na zeznania dotyczące około 50 zabójstw bezbronnych osób, w tym kobiet i dzieci podczas tygodnia walk.    
          Oczywiście zbrodnie brytyjskie w Dublinie miały zupełnie inną skalę niż te, które miały miejsce w Polsce za sprawą Niemców czy Rosjan. Ale w Dublinie strzelano do własnych obywateli, ludzi mówiących tym samym językiem, często nawet były to zbrodnie bratobójcze, bo przecież w armii brytyjskiej było wielu Irlandczyków. 
          Zabójstwo Skeffingtona zapewne nie było przypadkowe. Był przetrzymywany w koszarach dostatecznie długo, aby władze wojskowe mogły zastanowić się nad jego dalszym losem. Cytowane powyżej słowa majora Price'a z wywiadu wskazują, że zabicie Skeffingtona było wojskowym na rękę. Skeffington, gdyby przeżył powstanie, mógł domagać się od londyńskich gazet wyjaśnień, dlaczego jego ostrzeżenia przed wybuchem powstania zostały zignorowane. Mogłoby to naprowadzić opinię publiczną na trop wojskowej bądź rządowej prowokacji. Skeffington podpadł już wcześniej wojskowym z powodu swoich antywojennych poglądów, sprzeciwiał się planom ustanowienia poboru do wojska w Irlandii i trafił nawet za to do więzienia. Jako umiarkowany działacz, chcący ludzi łączyć, a nie dzielić, mógł też być niewygodny wobec brytyjskich planów pogrążenia Irlandii w chaosie.   
 

 

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura